Wakacje to okres, kiedy jesteśmy bardziej skłonni do małych szaleństw, takich jak tatuaże. Jednocześnie poradniki obiecujące sukces w pracy ostrzegają, że tatuaż może nas od niego oddalić, bo sprawia, że jesteśmy źle oceniani – potencjalny pracodawca zobaczy w nas nieodpowiedzialnego lekkoducha. Ile w tym prawdy?
Stereotyp wiążący tatuaże z jakąś formą działalności nieakceptowanej społecznie czy też zaburzeń psychicznych jest szczególnie silny w pewnych środowiskach, np. armia USA nie zezwala na tatuaże głowy i szyi, a nawet dyskretniejsze tatuaże na łydce czy ramieniu sprawiają, że żołnierz nie dostanie propozycji służenia na eksponowanym stanowisku, np. w ambasadzie.
W Polsce dopiero od 2018 r. tatuaż nie stanowi podstawy odmowy przyjęcia do pracy w policji, lub przynajmniej skierowania aplikanta na badania do poradni zdrowia psychicznego.
Im bardziej tradycyjne środowisko pracy, ze ściśle ustalona hierarchia, i im starsze osoby, z którymi pracujemy, tym bardziej negatywnie postrzegane są tatuaże. Tylko 5% osób powyżej 60 r.ż. ma tatuaż, podczas gdy wśród młodych ma go około 1/3, i właśnie osoby starsze najgorzej postrzegają wytatuowanych współpracowników.
Reprezentacyjność jest tu kluczowa – o ile tatuaż nie dyskwalifikuje informatyka, o tyle już pracodawca niechętnie zatrudniłby kelnera z tatuażami. Szczególnie nieufni wobec osób z widocznymi zdobieniami ciała są rekruterzy z firm pośrednictwa pracy, których zadaniem jest dobrać najlepszego pracownika na dane stanowisko.
Co leży u podstaw tej nieufności wobec osób wytatuowanych? Pytamy o to psycholog dr Beatę Rajbę z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, która była opiekunem merytorycznym badań przeprowadzanych przez studentkę DSW.
Jeszcze niedawno tatuaż kojarzył się przede wszystkim z subkulturą więzienną, z półświatkiem i przestępczością, nie był elementem dekoracyjnym.
Wciąż też pokutuje w niektórych kręgach, na przykład w zawodach pomocowych, odziedziczone po pierwszych psychoanalitykach przekonanie, że tatuaż ma coś zakryć i wiąże się z niską samooceną czy zaburzeniami psychicznymi. Stąd wymóg opinii psychiatrycznej dla posiadających tatuaże aplikantów do służb mundurowych, ujęty rozporządzeniu szefa MSWiA w sprawie wymogów zdrowotnych odnośnie kandydatów do służb mundurowych. Często zresztą przekonanie to przybiera subtelne formy, ale wciąż np. spotykam się z pracami naukowymi, gdzie autor uznaje za stosowne zaznaczyć, ile osób w grupie pracowników biurowych badanych pod kątem skuteczności monitorów miało tatuaże.
A ile prawdy jest w tym stereotypie?
Niewiele. Badania przeprowadzone przez studentkę DSW na grupie blisko 170 osób, w tym 68 z tatuażami, wykazały, że osoby z tatuażami nie mają niższej samooceny ani nie postrzegają siebie i swojego życia gorzej, niż te bez tatuaży. Jest to zgodne z badaniami na całym świecie, które wskazują wręcz, że na tatuaż decydują się osoby o samoocenie jeśli nie przeciętnej, to pod pewnymi względami wyższej, odważniejsze i bardziej otwarte na nowe doświadczenia. W żadnym razie cechy te nie przekładają się na ich sumienność, odpowiedzialność czy efektywność w pracy. Dzieje się tak dlatego, że większość tatuaży wykonywanych aktualnie ma charakter czysto ozdobny i stanowi formę wyrażenia swojej tożsamości, ozdoby.
Czy nic tu się nie zmienia?
Zmienia i to bardzo! Jeszcze pięć lat temu w prowadzonych przez mnie badaniach osoby odpowiedzialne za rekrutacje deklarowały, że zwracają uwagę na tatuaże kandydata, choć różniły się w ich ocenie w zależności od stanowiska, na jakie prowadzona była rekrutacja i tego, jak widoczny oraz jak duży był tatuaż. Ogólnie jednak fakt posiadania widocznego tatuażu wpływał niekorzystnie na ich ocenę, a także na ocenę innych pracowników, którzy postrzegali taką osobę jako mniej godną zaufania.
W tym roku inna moja dyplomantka, studentka Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, przedłożyła blisko 300 osobom sfabrykowane CV ze zdjęciem, na którym osoba miała na szyi tatuaż lub nie. Badania wykazały już tylko różnice w zakresie sympatyczności, ale oceniający nie różnili się w postrzeganiu jej pracowitości, sumienności czy w zaufaniu, jakim ją obdarzali. Co ciekawe, mężczyźni byli mniej przychylnie nastawieni do tatuażu na szyi, niż kobiety, które zwykle uznajemy za bardziej konformistyczne i skłonne do podążania za normami społecznymi, żyjące w ciasnym gorsecie tego, co wypada, a co nie.
Zapewne kluczowy jest tu fakt, że badania te były prowadzone raczej na osobach młodych, w wieku średnio 30 lat, z których wiele ma tatuaż. Prawie wszyscy w tym wieku mają też znajomych i współpracowników z tatuażami, i taka forma ozdabiania ciała kojarzy mi się pozytywnie.
Co w takim razie należałoby doradzać osobom, które planują poszukiwanie nowej pracy? Czy mogą się odważyć na tatuaż?
Jest to niewątpliwie ważna informacja dla osoby planującej swoją karierę zawodową, bo warto tatuaż zaplanować tak, żeby można go było zakrywać i odkrywać wedle potrzeby. Wiele też zależy od branży, w której chcemy pracować – w zawodach artystycznych, u fryzjera, piosenkarki, sprzedawcy w sklepie z motocyklami tatuaże są formą ekspresji i wyróżniania się w tłumie, zapewne więc będą wręcz atutem. Jeśli planujemy karierę w banku, na recepcji, powinniśmy zadbać, by tatuaż był w dyskretnym miejscu, a marząc pracy w służbach mundurowych warto z tatuaży zrezygnować w ogóle, bo niestety, wciąż – przynajmniej w teorii - może stanowić podstawę odmowy przyjęcia.
Zapraszamy do kontaktu: