Ministerstwo zadecydowało, że 1 września dzieci wrócą do szkół w trybie stacjonarnym, a jedynie w razie zagrożenia epidemiologicznego dostępny będzie tryb zdalny lub hybrydowy. Dużo się mówi o ich bezpieczeństwie fizycznym, o zagrożeniu dla nauczycieli czy dziadków, ale jednocześnie niewiele o stanie psychicznym młodzieży po całym semestrze epidemii. Z jakimi obawami zmagają się uczniowie i jak im pomóc – radzi psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, dr Beata Rajba.
Czy powrót do szkoły będzie dla uczniów trudny?
Dr Beata Rajba, psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej: Niewątpliwie tak. Wielu rodziców ulega złudzeniu, że gdy dzieci wrócą do mniej więcej normalnego trybu funkcjonowania, ich psychika, zachowanie, zainteresowania też wrócą do normy sprzed epidemii. Tymczasem nasze dzieci jako ogół pandemia dotknęła być może najciężej ze wszystkich grup wiekowych - badania prowadzone przez studentów Dolnośląskiej Szkoły Wyższej pokazały, że w czasie izolacji z objawami depresji zmagało się aż 44% nastolatków, czyli ponad dwukrotnie więcej, niż dwa lata przed wybuchem epidemii. 1/5 miała myśli samobójcze.
Nawet jeśli dana rodzina poradziła sobie z obciążeniem psychicznym nieźle, to wciąż dzieci być może bardziej jeszcze niż dorośli są zagubione w gąszczu sprzecznych informacji. Będą sobie z nimi radziły na dwa sposoby. Jedne będą im zaprzeczały, ignorowały problem, buntowały się przeciwko wprowadzanym ograniczeniom, dokładnie tak, jak to robią aktualnie ich rodzice chodzący bez maseczek i zbierający się tłumnie na plażach i koncertach. Inne będą się po prostu bały - o siebie, o rodziców, dziadków, o to, że najbliżsi umrą, a one zostaną same. Liczba fake newsów na młodzieżowych portalach niewątpliwie nie pomaga, a nasze dzieci wiedzę czy przekonania o wirusie czerpią nie tylko od nas, ale przede wszystkim od kolegów i z Internetu. Może to doprowadzić do znacznych problemów w funkcjonowaniu, objawów nerwicowych, bezsenności, lęku.
Na te obawy nałożyć się mogą dodatkowe problemy wyniesione z izolacji, jak choćby uzależnienie od Internetu. Badania studentów DSW pokazały, że liczba młodych osób cierpiących na FOMO, a więc odczuwających lęk przed odcięciem od sieci, wzrosła również mniej więcej dwukrotnie – 40% ma objawy uzależnienia. Uzależnienie od Internetu skutkuje krótszym snem, trudnościami w skupieniu i utrata innych zainteresowań, co przekłada się na rozwój młodego człowieka i jego funkcjonowanie w szkole.
Kolejnym problemem może być nasilony lęk społeczny. Okres nastoletni to czas szczególnej niepewności dotyczącej obrazu siebie, samooceny, chwiejności emocjonalnej, przezywania tego, co się dzieje w relacjach z innymi. Jeśli dziecko chodzi do szkoły, styka się z rówieśnikami, jest poddawane ciągłej ekspozycji, musi się kontaktować z innymi, co zmusza do choć częściowego przezwyciężania lęku. W sytuacji izolacji takiego „ćwiczenia” nie było, i aktualnie wiele problemów zgłaszanych przez młodych ludzi to właśnie obawy związane z kontaktami z innymi.
Tych wszystkich problemów nie rozwiąże powrót do normalności, rzeczywistej czy też pozorowanej, ani udawanie, że problemu nie ma. Szkody w psychice dzieci już powstały, teraz trzeba im pomóc sobie poradzić z lękami, przygotować je do bezpiecznego fizycznie i psychicznie powrotu do szkoły.
Jak rodzice mogą pomóc dziecku?
Na pewno nie chowając głowę w piasek, bagatelizując zarówno obawy dziecka, jak i trudne do oszacowania niebezpieczeństwo związane z koronawirusem. Jest to niestety znaczący trend w naszym kraju – po miesiącach izolacji przyszły wakacje i ludzie zaczęli żyć tak, jakby wirusa nie było, z maseczką na brodzie, w tłumie, a w razie wpadki i zarażenia nie podając danych znajomych, z którymi się kontaktowali, żeby oszczędzić im przykrości kwarantanny. Rodzice, którzy sami radzą sobie z problemem przez zaprzeczenie, bagatelizowanie, nie będą raczej w stanie pomóc dziecku, o ile nie stosuje ono tej samej strategii udawania, że epidemia go nie dotyczy.
Potrzebne jest tu dużo otwartości i gotowości do słuchania obaw dziecka, nawet jeśli wydają się nam przesadzone. Warto też podsumować z dzieckiem to, co wiemy, przygotować plan powrotu do szkoły, zastanawiając się, jakie zabezpieczenia dziecko może wdrożyć, a na jakie nie jest gotowe: np. część dzieci może zechcieć zacząć rok szkolny w maseczkach, a inne będą częściej myły ręce albo utrzymywały dystans.
Zapewne po pierwszym tygodniu czy dwóch, jeśli okaże się, ze nic złego się nie stało, obawy, a wraz z nimi zachowania zabezpieczające ulegną złagodzeniu. Natomiast należy zawczasu pomyśleć o szybkim objęciu pomocą psychologiczną dzieci, które się rozchorują i/lub przyniosą koronawirusa ze szkoły bliskim. Ogrom lęku i poczucia winy w tym wypadku będzie przytłaczający i bardzo niszczący dla młodej psychiki. Boleję nad tym, że może nie starczyć sił i środków do objęcia taką pomocą dzieci, które są zmuszone iść do szkoły, mimo że w najbliższej rodzinie mają osoby z grup ryzyka – chorych dziadków, rodziców, rodzeństwo. Dla nich również powrót do szkoły będzie wielkim obciążeniem.
Co może zrobić szkoła w tej sytuacji?
Polska szkoła w porównaniu z innymi krajami dostała bardzo niewiele środków i narzędzi zabezpieczeń, a co gorsza, odpowiedzialność za bezpieczeństwo uczniów i ich rodzin oraz nauczycieli została w znacznej mierze przerzucona na dyrektorów.
Po reformie szkoły średnie są tak przeładowane, że nie ma najmniejszej możliwości zapewnienia uczniom dystansu, a i w szkołach podstawowych będzie to trudne. Ministerstwo nie zaplanowało dzielenia klas, przenoszenia części lekcji do muzeów czy sal kinowych, mierzenia temperatury, maseczek czy innych bardziej lub mniej skutecznych, ale dających pewne poczucie bezpieczeństwa rozwiązań stosowanych przez inne kraje.
Zapewne należałoby mieć dobrze opracowane strategie przechodzenia w razie konieczności na naukę zdalną, a także egzekwowania od rodziców zatrzymywania chorych dzieci w domu. To ostatnie może być szczególnie trudne, bo i w czasach, kiedy nie było epidemii, wielu rodziców puszczało dzieci z gorączką, kaszlem czy problemami gastrycznymi do szkoły, nie wiedząc, jak zapewnić im opiekę i bojąc się konsekwencji częstych zwolnień lekarskich w swoim miejscu pracy. Identyfikowanie dzieci, które przyszły do szkoły chore, stanie się kolejnym niewdzięcznym zadaniem nauczycieli.
Nauczyciele i pedagodzy oraz psycholodzy szkolni będą też musieli wykazać szczególną czujność wobec uczniów, dla których powrót do szkoły jest emocjonalnie trudny, podjąć nadprogramowy wysiłek uśmierzania lęków swoich podopiecznych, ale nie poprzez bagatelizowanie zagrożenia, które jest obiektywne, choć trudne do oszacowania. Pierwsze dni, a nawet tygodnie w szkole powinny być poświęcone nie nadrabianiu zaległości, a wspieraniu uczniów poprzez warsztaty, lekcje wychowawcze, ale też indywidualne rozmowy.
Zapraszamy do kontaktu: