Święta, Święta i… co dalej? Przed nami kolejny etap zmagania się z pandemią koronawirusa i izolacją. Jakie wyzwania czekają naszą psychikę w najbliższym czasie i jak sobie z nimi poradzić? Na te pytania odpowiada dr Beata Rajba, psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Zbliżają się Święta i wielu z nas mobilizuje się psychicznie, żeby do nich dotrwać. Jaka będzie dalsza dynamika nastrojów społecznych?
"Święta to naturalna granica, która pozwala nam nie tylko nie wybiegać za daleko w przyszłość, a więc się nie zamartwiać niepewnymi czasami, a jednocześnie mimo ograniczeń wielu z nas kojarzy się miło. Po nich niewątpliwie będzie nam trudniej wrócić do funkcjonowania zawodowego."
"Święta to naturalna granica, która pozwala nam nie tylko nie wybiegać za daleko w przyszłość, a więc się nie zamartwiać niepewnymi czasami, a jednocześnie mimo ograniczeń wielu z nas kojarzy się miło. Po nich niewątpliwie będzie nam trudniej wrócić do funkcjonowania zawodowego."
Czego możemy się spodziewać?
"Reakcja na sytuację kryzysową zwykle zamyka się w trzech fazach. Pierwszą – fazę dezorganizacji, część z nas ma już za sobą, o ile dostaliśmy w pracy jasne instrukcje, wypracowaliśmy i wdrożyliśmy procedury, również te chroniące przed zarażeniem, zorganizowaliśmy sobie życie domowe. Pozwoliło nam to wejść w fazę adaptacji, mobilizacji sił i zdolności organizacyjnych, w której może nie funkcjonujemy optymalnie, ale sobie radzimy.
Po Świętach, gdy brak będzie naturalnej, dającej nadzieję na powrót do normalności perspektywy czasowej i gdy wyczerpią się nasze mechanizmy obronne, część z nas może wejść w fazę wyczerpania. Objawia się ona osłabieniem, smutkiem lub złością, pesymistycznym spojrzeniem na świat, spadkiem efektywności, ale też spadkiem formy fizycznej czy obniżoną odpornością na choroby."
Czy niektórzy z nas są bardziej narażeni na wyczerpanie?
"Tak, oczywiście. Dużo zależy od indywidualnej wrażliwości, wcześniejszych problemów psychicznych, na które nakłada się aktualny stres, jednak jeszcze więcej od naszej sytuacji życiowej. Wiele osób, nawet doskonale sobie radzących, traci teraz źródło utrzymania i płynność finansową. Nie mogą znaleźć nowego zatrudnienia lub zmuszeni są podejmować pracę poniżej swoich oczekiwań i możliwości, żeby się utrzymać. Niektórzy ze względu na charakter pracy są narażeni na kontakt z osobami chorymi i boją się, że zachorują albo przeniosą wirusa na bliskich.
Wreszcie, w sytuacji niepewności, szczególnie trudno jest funkcjonować osobom o wysokiej potrzebie kontroli, które do tej pory same sobie były sterem w życiu i przywykły do swobodnego zaspokajania swoich potrzeb i ambicji. Szarpią się one, wciąż od nowa próbując przewidzieć, jaki będzie scenariusz zdarzeń, by móc się na nie przygotować, a także próbując odzyskać kontrolę nad czymś, na co w tej chwili nie mają wpływu. Powoduje to wiele niepotrzebnego cierpienia, zwiększa samokrytycyzm, bo ktoś o tym typie osobowości nie jest raczej skłonny do brania pod uwagę okoliczności łagodzących, tego, że cały kraj a nawet świat pozostaje w stanie zawieszenia. Zamiast tego będzie oskarżał siebie, że nie może znaleźć pracy, czy że trudno mu godzić opiekę nad dzieckiem z efektywną pracą."
Naturalną reakcją jest wówczas zamartwianie się?
"Tak, ale nie tylko. Jedni będą snuć katastroficzne wizje, rozpaczać, denerwować się i wciąż od nowa myśleć o zagrożeniu, inni wręcz przeciwnie – odsuną od siebie trudne doświadczenie niepewności i zagrożenia, bagatelizując problem tak, jakby ich nie dotyczył, jakby byli niezniszczalni i wirus ich omijał. Wreszcie część osób ucieknie w wytężoną pracę, gry komputerowe, spanie, wszystko, co pozwoli nie myśleć o przyszłości i zagrożeniu. W sytuacji niepewności, wymykającej się temu, co znamy, bardzo trudno znaleźć złoty środek, rozsądne podeście."
Co możemy dla siebie zrobić w tej sytuacji?
"Przede wszystkim być dla siebie wyrozumiałym, stawać po swojej stronie, gdy w głowie słyszymy głos wewnętrznego krytyka mówiącego „nie radzisz sobie”, „to Twoja wina”, „powinieneś znaleźć wyjście z kłopotów” czy „inni sobie radzą lepiej”. Aktualna sytuacja jest absolutnie wyjątkowa. Wiele z tego, co się dzieje, po prostu nie zależy od nas, choć trudno nam się z tym pogodzić, bo sama myśl o własnej bezradności, kruchości i śmiertelności podważa podstawy naszego poczucia bezpieczeństwa. Jeśli nie urealnimy swoich celów, swojej potrzeby działania, zaradzenia sytuacji, której panowanie nie zależy od nas, będziemy się po prostu szarpać sami ze sobą, oskarżać o nieudolność, obwiniać. A tymczasem w sytuacji kryzysowej rozsądnym, wyważonym celem może być zwykłe przetrwanie tego ciężkiego czasu w jak najlepszej kondycji fizycznej i psychicznej, jak również wsparcie innych.
Warto też obniżyć poprzeczkę swoich własnych wymagań. Nie da się być w 100% efektywnym pracownikiem, pilnując jednocześnie dzieci, by dobrze odrabiały lekcje w e-learningu. Nie zawsze da się w ogóle pracować – część z nas została zmuszona do rezygnacji ze źródeł zarobkowania, bo np. ich pracodawca wpadł w kłopoty i zredukował zatrudnienie, są w grupie ryzyka i musza się izolować, albo nie mają z kim zostawić dzieci. Nie wszystko zależy od nas, a w nieoptymalnych warunkach trudno dobrze funkcjonować.
Dużo szkody przynosi naszej psychice wybieganie myślami w zbyt daleką przyszłość. Nie znamy jej, za naszego życia katastrofa na taką skalę się nie wydarzyła, nic więc dziwnego, że się martwimy – o bliskich, pracę, o finanse, kredyty, zdrowie, gospodarkę i trudne czasy, które być może nadejdą. „Być może” jest tu kluczowe, bo skoro nie wiemy, co się wydarzy, czy i jak dotkną nas skutki pandemii, nasze zmartwienia pozostają w sferze spekulacji. Martwienie się na zapas przed niczym nas nie uchroni. Warto więc nie wybiegać zbyt daleko myślami w przyszłość, żyć tu i teraz, w perspektywie kilkudniowej – planować zakupy, organizować sobie dzień, dbać o bliskich i przyjaciół.
Wreszcie, najbardziej niezłomny duch słabnie w przemęczonym, źle odżywionym ciele. Dobrym nawykiem jest codzienne dbanie o kondycję swojego ciała poprzez ćwiczenia, zdrową dietę, sen. Ćwiczenie i dbanie o to, co jemy i kiedy chodzimy spać narzuca nam też ramy, które ułatwiają funkcjonowanie w ciągu dnia, szczególnie jeśli przebywamy w izolacji."
Czy możemy oczekiwać po aktualnym kryzysie czegoś dobrego?
"Oczywiście! Kryzysy, gdy już je przetrwamy, uczą nas, że nie musimy mieć wszystkiego pod kontrolą, bo w razie kłopotów mamy wiedzę, zdolności i siłę, żeby sobie poradzić. To nauka dojrzałości życiowej przejawiającej się w unikaniu niepotrzebnego cierpienia, niekrzywdzeniu siebie, przyjmowaniu do wiadomości, że nie wszystko da się kontrolować, i że nie ma sensu zamartwiać się a zapas tym, czego zmienić nie możemy.
W codziennym biegu gubimy często najważniejsze wartości, takie jak bliskość, czas dla siebie czy na refleksję nad tym, czego nam w życiu brak. Przymusowe zatrzymanie się sprawi, że wielu zmieni swój dom w piekło. Już teraz dramatycznie narasta zjawisko przemocy domowej. Stres i bezsilność, a przede wszystkim ciągłe uwięzienie w domu sprzyjają konfliktom. Jednak wierzę, że niektórzy wykorzystają tę szansę, aby odbudować bliskość z partnerem czy rodziną, podtrzymać relacje z przyjaciółmi, przewartościować swoje życie, wyznaczyć sobie nowe cele i priorytety, a przede wszystkim nauczyć się troszczyć o siebie i ludzi wokół.
Aktualne przejawy bezinteresownej solidarności ze strony zwykłych szarych ludzi i firm przynoszą nie tylko chwilową ulgę potrzebującym. Uczą nas też, że tak naprawdę wcale nie jesteśmy osamotnieni w kryzysie, że wokół są życzliwe dusze, że wystarczy sięgnąć po wsparcie, poprosić o pomoc, a okaże się, że ludziom wokół też na nas zależy. To cenna lekcja solidarności, altruizmu, ale też przyznawania się do słabości, bezradności i sięgania po pomoc, gdy jest ona potrzebna. "
Jeśli masz pytania do eksperta, zapraszamy do kontaktu.