Boże Narodzenie 2020 będzie zupełnie inne niż te, które znamy sprzed lat. Jak zadbać o bliskość, nasze relacje, kiedy nie możemy się swobodnie spotkać? Jak być blisko z tymi, których widzimy i z tymi, z którymi widzimy się na zoomie i z tymi, których nie widzimy, bo są za daleko, albo już ich nie ma? O Bożym Narodzeniu w dobie pandemii i naszych relacjach pisze Maciej Jonek, psycholog DSW.
Święta Bożego Narodzenia to okazja do przytulania, całowania w policzki i ściskania dłoni. Robimy to co rok, jednak nie zawsze chcemy tych wszystkich czułości. Przy wigilijnym stole często poruszamy tematy bardzo osobiste, przekraczamy granice i w dobrej wierze radzimy, proponujemy i oczekujemy.
Od kilku miesięcy większość czasu spędzamy z najbliższymi. Lockdown, unikanie spotkań, dbanie o zdrowie spowodowało, że nasz codzienny świat znacznie się skurczył. Oczywiście jesteśmy wszędzie tam, gdzie jesteśmy wzywani za pośrednictwem internetu. Działają szkoły, biura, urzędy. Wszystko jednak jest co najmniej zza pleksi, a często nawet po drugiej stronie komputera. Ilość ludzi, z którymi spędzamy czas w tym samym pomieszczeniu znacznie się zmniejszyła. Zatem też nasze relacje musieliśmy przeorganizować. Często pod wpływem frustracji, dbania o osobistą przestrzeń i … no cóż, też dlatego, że męczą nas ciągle te same twarze.
Tegoroczne święta i nasze relacje pod lupą
Tegoroczne święta mogą być świetną okazją, by te odkładane na bok relacje wziąć na poważnie. By do bliskości przestrzeni dołączyła też bliskość psychiczna. Koniec grudnia może być czasem, w którym nie będzie oczekiwań, dobrych rad i wkraczania w cudzą przestrzeń. To może być czas, w którym przygotujemy trochę miej jedzenia, ale zjemy je w całości. Może będzie mniej rozmów, ale będą głębsze i dłuższe. Może przy braku wskazówek i rad dalszych członków rodzin uda nam się skoncentrować na sobie i na tym, co jest dla nas ważne, na tym co naprawdę ma sens.
Tegoroczne święta mogą być świetną okazją, by te odkładane na bok relacje wziąć na poważnie. By do bliskości przestrzeni dołączyła też bliskość psychiczna. Koniec grudnia może być czasem, w którym nie będzie oczekiwań, dobrych rad i wkraczania w cudzą przestrzeń. To może być czas, w którym przygotujemy trochę miej jedzenia, ale zjemy je w całości. Może będzie mniej rozmów, ale będą głębsze i dłuższe. Może przy braku wskazówek i rad dalszych członków rodzin uda nam się skoncentrować na sobie i na tym, co jest dla nas ważne, na tym co naprawdę ma sens.
Poczucie utraty i sens tradycji
Jednym z najważniejszych problemów tych świąt będzie poczucie utraty. Straciliśmy możliwość spotykania się w dużym gronie i dla wielu jest to przerwanie tradycji. Przy wielu zmianach społecznych, technologicznych, obyczajowych nasze zwyczaje były stałe. Dawały poczucie bezpieczeństwa, coś na co można było liczyć. Mimo tego, że wielokrotnie doświadczaliśmy napięcia przy stołach wigilijnych to jednak to, że się spotkaliśmy było ważne. W tym roku proponuję poszukać sensu naszych tradycji. Odnalezienia przyczyny, dla której tak licznie się gromadziliśmy. I pewnie przyjdzie nam na myśl właśnie bliskość, odnowienie relacji, sprawdzenie „co słychać” u innych, zaktualizowanie tego kto się urodził, kto odszedł, kto zmienił pracę, kto się związał, a kto rozstał. Te pobieżne informacje często powodowały nieprawdziwe przekonanie, że wiemy co dzieje się w naszej rodzinie. W tym roku natomiast mamy szansę wejść głębiej i nie pytać jedynie o zdarzenia, ale poszerzyć nasze rozmowy o opinie, idee, wartości, zmagania. Nie oferować rad, tylko wysłuchać innych i dać im wysłuchać nas.
Odpoczywać dobrze. Jak uniknąć napięć i poczucia obowiązku?
Cisza i spokój, które przychodzą po wigilijnych obrzędach jest często okazją do prawdziwego odpoczynku. Dzieci zajęte są prezentami. Większość napięcia już znika, bo niektórzy wracają do domów, robi się intymnie i bezpiecznie. Ten czas trwa czasem nawet do Sylwestra. Jest okazją do bycia w samotności ze sobą. To czas dojadania resztek z kolacji, oglądania filmów familijnych i omijania obowiązków. Mniej się od nas oczekuje w pracy. To świetna okazja by w mniejszym gronie porozmawiać o sobie, o naszych sprawach, przemyśleniach, wnioskach. Raczej po to, by wysłuchiwać się niż odpowiadać. Takie rozmowy można zacząć od jakiejś zorganizowanej formy spędzania czasu (np. od zagrania w grę planszową, kalambury). Ważne aby uwolnić się od przekonania, że powinniśmy zrobić w tych dniach coś ważnego, znaczącego, nadrobić jakieś zaległości. Dzięki temu może udać się nam uniknąć napięcia i poczucia obowiązku, które przesłaniają drugą osobę.
Czas odpoczynku to też czas nostalgii i wspominania. Można, zamiast rozpoczynania od gier, zacząć spotkanie przy stole od albumu ze zdjęciami, od wspominania kogoś, kogo z nami nie ma. To dobry moment, by mówić o tym, jak było, ale nie jako o wzorze na przyszłość tylko o czymś co, było dla nas ważne, pozwoliło nam coś poczuć lub zrozumieć. Pamięć o trudach i zmaganiach, z którymi poradziły sobie nasze rodziny i my sami jest nam dziś potrzebna, bo płynie z niej nadzieja, że wyzwania które przed nami są do opanowania, że dzięki pomocy bliskich, a czasem całkiem obcych uda nam się je unieść.
Postawmy na bliskość, bez konwenansów i przymusu
W bliskości ważne jest też skierowanie myśli i działań ku komuś. Świat zatrzymujący się na święta daje nam czas by te myśli ułożyć. Na przykład w formie listu. Napisać komuś lub sobie parę słów, o tym, jak o tym kimś myślimy. Ważne by skierować ku tej osobie myśl ciepłą i opartą o wspólne przeżywanie czegoś. Może to być list do kogoś, kto właśnie stał się rodzicem i dołączył do grona, w którym jesteśmy. Może być tak, że zwrócimy się ze szczerym współczuciem do kogoś, kto kogoś stracił. I nie żeby mu powiedzieć, że go rozumiemy i wiemy, jak to jest. Bo nie wiemy, ewentualnie wiemy, jak było nam z narodzinami, odejściem lub jakimkolwiek innym wydarzeniem. Ważne, by pokazać, że w przeżywaniu tego, co go spotyka nie jest sam. To z czym się mierzy jest niepowtarzalne. Natomiast mierzenie się z przeciwnościami to coś, co robimy wszyscy.
Chrońmy się w te święta nie tylko przed chorobą, ale też przed przymusem i konwenansem. Dajmy sobie przestrzeń na nie bycie na każdym rodzinnym zoomie, na trochę czasu w piżamie i samotności. Postarajmy się wyciszyć to, co tłoczy się w naszej głowie. Najlepiej przez układanie myśli, które możemy skierować do innych. Nie musi ich być dużo. Nie muszą być przełomowe i głębokie, ważne by były szczere i serdeczne. To, co w relacjach z innymi najcenniejsze i chroniące nasze zdrowie wynika z naszego wysiłku i otwartości by z nimi być. Nie jest automatyczne. Nie wystarczy się stłoczyć by poczuć jak krąży w nas oksytocyna i chcemy się przytulać. Zróbmy wysiłek by zbliżyć się do kogoś już bliskiego w te święta. Nawet jeśli ten ktoś to Ty.
Zatem na święta w dystansie polecam bliskość. Przybliżenie się do źródeł tradycji, a nie tylko odtwarzania obrzędów, do ludzi, którzy są nam najbliżsi (w tym do nas samych). Proponuję kierować serdeczne, szczere i przemyślane myśli. Najlepiej podczas spotkań w małym gronie, krótkich rozmów przez internet lub telefon oraz w samotności. Proponuję robić niewiele, nieprędko i nie tak jak zwykle. Proponuję patrzeć na małe rzeczy i szukać w nich sensu. Mam pewność, że z tego skupienia wyniknie dobro dla Ciebie i innych. To taki dobry uczynek, który w te święta jest najcenniejszy. Myślę też, że w tym roku Mikołaj bardziej doceni wysiłek włożony w relacje niż ten związany z podróżami i gigantycznymi prezentami. Spokojnych Świąt!
Jeśli chcesz porozmawiać z ekspertem DSW, prosimy o kontakt: