Kreowany od wieków ideał miłości romantycznej w zderzeniu z dorobkiem współczesnej nauki zdaje się być bliższy mitologii, niż prawdziwemu życiu. Jednak nie oznacza to, że miłość nie istnieje. Wręcz przeciwnie. Obejmuje ona jednak znacznie szersze spektrum relacji, które dodatkowo ewoluują i zmieniają się w zależności od etapu życia, na jakim jesteśmy.
O tym, jak z psychologicznego punktu widzenia wygląda najbardziej idealizowane i upragnione przez nas uczucie, jakim jest miłość, opowiada dr Beata Rajba z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Czy jako psycholog można być Grinchem psującym walentynki? Jeśli tak, to dlaczego?
Pop-kultura, a przed nią romantyzm, usiłują nam wmówić ideał miłości aż po grób. Nie bez powodu wszelkie komedie romantyczne kończą się na „i żyli długo i szczęśliwie”, pozostawiając niedomowienie w kwestii dalszej prozy życia, przysłowiowej niedokręconej tubki pasty do zębów czy zlewu pełnego naczyń, których nikt nie chce pozmywać.
Niektóre zwierzęta, jak łabędzie, gęsi, lisy czy bobry, łączą się w pary na całe życie. Człowiek jako gatunek do nich nie należy. Można powiedzieć, że jest seryjnym monogamistą – z punktu widzenia natury miłość pojawia się po to, żeby dziecko przez pierwsze lata, gdy najbardziej potrzebuje opieki, otrzymywało ją od obojga rodziców. W ten sposób zwiększają się jego szanse przeżycia, bo w tradycyjnych kulturach ojciec dba o wyżywienie zarówno dziecka, jak obaczonej nim matki.
Jednak miłość po kilku latach się kończy, a partnerzy wiążą się z nowymi osobami?
Dokładnie tak. Wielu moich pacjentów przychodzi do psychologa, bo uważa, ze ich związek się „zepsuł”, nie jest już taki, jak był na początku, a to sprawia, ze czują się odrzuceni, zawiedzeni i nieważni. Zapewne ich partnerzy również. Tymczasem problem leży głównie w nierealistycznych oczekiwaniach, nie uwzględniających faktu, że związek ewoluuje, zmienia się w czasie.
Dynamika tych zmian opracowana przez prof. Bogdana Wojciszke zakłada najpierw intensywną, przypominającą obsesję fazę zakochania, która w razie odwzajemnienia uczucia przez druga stronę przechodzi w pełen namiętności i intymnej bliskości związek romantyczny. Ten wraz ze wzrostem zaangażowania przeradza się w związek kompletny, w którym namiętność, intymność i zaangażowanie pozostają na wysokim poziomie. Do czasu… Namiętność zanika, intymność spada, związek przeradza się w najlepszym przypadku w relację przyjacielska, a w gorszym scenariuszu, gdy braknie tez zaangażowania, w związek pusty, w którym partnerzy żyją obok siebie. Stąd już tylko krok do rozstania.
Badania pokazują, że tak jak złodzieja, to okazja czyni zdradzającego partnera. Pcha go do niej potrzeba potwierdzenia swojej wartości, zaznania namiętności, która zawsze jest większa w nowym związku, wreszcie odmiany, a czasem nawet złości na partnera, który już nas nie zauważa. W Polsce do zdrady przyznaje się 12% partnerów, przy czym 2x częściej zdradzają mężczyźni. Może to być jednak wierzchołek góry lodowej i wiele osób po prostu do zdrady się nie przyznaje. W krajach takich jak Wielka Brytania zdradza 1 na 4 badanych, bez względu na płeć.
Czy tak musi być?
Nie, i w wielu przypadkach nie jest. Z pomocą przychodzi kultura, która nakłada na nas powinność trwania w małżeństwie, troska o dobro dzieci, wyznawane wartości, nawet kredyt. Co czwarty Polak uważa, że spaja on związek lepiej niż sakrament.
Bywa też, że partnerzy po prostu umieją docenić dalsze fazy związku, staja się swoimi najbliższymi przyjaciółmi, dbają o intymność i namiętność. Walentynki są do tego doskonałą okazją.
Jaki jest przepis na idealne Walentynki?
Przede wszystkim warto się zastanowić, jakim językiem komunikujemy miłość my, a jakim partner. Te języki to kolejno: słowa, czyli prawienie komplementów i zapewnianie o miłości, przysługi i opiekowanie się, czas spędzony wspólnie, ale razem, a nie obok siebie, prezenty i bliskość fizyczna. Bardzo często rozmijamy się w tym zakresie, jesteśmy tak wychowywani, że kobiety wyrażają miłość karmiąc swoich wybranków albo mówiąc o swojej miłości, snując plany wspólnej przyszłości, oni zaś mówią „kocham Cię” poprzez seks. Na tym polu łatwo o nieporozumienia, na przykład ona czuje się niedoceniana i wykorzystana, bo partner przełknął szybko obiad, w który włożyła całe serce, pochwalił go zdawkowo i chce seksu, on zaś jej naburmuszenie traktuje jak odrzucenie. Bywa, że bez pomocy tłumacza, na przykład psychologa, partnerzy nie są w stanie usłyszeć, jak bardzo się kochają. Warto więc obserwować, jak partner okazuje miłość, i założyć, że sam oczekuje tego samego.
Warto też sięgnąć po konwencjonalne, znane i często oczekiwane symbole miłości – prezenty, róże, romantyczna kolacja we dwoje, niekoniecznie w zatłoczonej restauracji – to zwykle działa i pozwala zbudować magię. A ta spaja lepiej od kredytu, szczególnie gdy zadbamy o nią nie tylko od święta.